Archiwum lipiec 2004


lip 15 2004 Dorosli a my
Komentarze: 4

Przyklad pierwszy. Lato..... dziewczyna wsiada do pociagu (wraca od chlopaka) wysiada kilkka stacji dalej na dworcu glownym.. Podchodzi do niej mlody mezczyzna z napisem HEYAH na bluzce(firma ta podpisala kontrakt z umimilem) i wrecza jej prezerwatywe ze slowami: "Milych wakacji."

Oto my mlodziez... a oto dorosli ktorzy tak mysla o nas...

Przyklad drugi to osoba ktora nie zostala puszczona z chlopakiem na wakacje... niepewnosc rodzicow.

Oto my mlodzierz... a oto dorosli ktorzy tak mysla o nas...

Przyklad trzeci ... Wychowanie do zycia w rodzinie. Dzieciaki z 6 klasy siedza przynudzone i sluchaja gadaniny nauczycielki "na ten temat". Strzeszcie sie! Jak ona glosila.

Oto my mlodziez... a oto dorosli ktorzy tak mylsla o nas...

Nie wiem kto ma racje. Dorosli, czy my, stukajac sie po glowach. Niektozy mlodzi slyszac takie zdanie na ich temat sa zbulwersowani, inni zaskoczeni .... a jeszcze inni sluchaja tego z calkowitym zrozumieniem... gdyz na ten temat patrza wzrokiem doroslych.Czy my jestesmy az tak nierozsadni? Czy nie potrafimy sami stwierdzic co jest zle a co nie. Ja uwazam ze jestem osoba rozwazna. Nigdy nie bylam pijana, nigdy nie trzymalam w ustach chocby jednego papierosa nigdy na oczy nie widzialam narkotyku... Nie mam, nie mialam i miec narazie chlopaka nie bede bo nie widze w tym najmniejszego sensu,  16-latki w ciazy sa dla mnie osobami zupelnie niezrozumialymi, a w chlopakach z jakimi sie zadaje widze i wylacznie przyjaciol i kolegow. Takie zycie mi sie podoba i jak narazie nie zamierzam go zmieniac. Dla innych takie zycie byloby do bani. Ktoras z wielu lasek jakie chodza po tym swiecie nie moze sobie wyobrazic wakacji bez "niego"... widzi w nim bostwo itp....albo oon nie moze zyc bez niej.. I to jest ich calkowite, najswietrze prawo!!! Ich zycie... ich sprawa. Jednie zyja tak... drudzy tak. Uwazam ze czlowieka nie da sie zmienic jezeli on tego nie bedzie chcial. Mozna mowic.... ale nie wmawiac... bo tylko szkoda slow.Wiec jacy jestesmy? Jestesmy jak wszyscy. Robimy to co uwazamy za sluszne i choc nie zawsze to musi byc sluszne... tak zyjemy. Czlowiek jak cos chce i tak to zrobi... nawet skoczy z mostu bo to jest jego zycie. Pozniej tylko na konsekwencjach sie uczy. I sie nauczy.

myszoskoczka : :
lip 07 2004 Wkuta czesto jestem
Komentarze: 5
No i wyjezdzam. Ciesze sie z tego bardzo. Nareszcie zostawie ten caly chaos. Chcialam wyjechac ze spokojem ducha. Niestety... nic z tego. Poklucilam sie z kolego z klasy.... UWAGAAAAAA! OOOOOO KAAAAAAAAMIENNNNNNNNNN! To byla klutnia roku-nie przecze. Wiele razy sie klucilam ale o kamien jeszcze mi sie nie zdarzylo:/. Jestem wku****na jak nie wiem co. Naprawde nastepne przyzeczenie (koniec z klutniami) poszlo jak mur po najezdzie ruskich wojsk pancernych. Ponad to jestem zla za caly ten tydzien (poza dniami w ktorych nie spotykalam sie z moja "paczka"). Dlaczego? Zawsze byl jakis incydent ktory doprowadzil do wydzielania sie piany moich ustach. Najczescie chodzi o olewanie mnie i pzypominanie sobie o mnie w chwili gdy cos chcecie. Wiem ze sama sobie to wmawiam, ze to nie jest wasza (to tyczy sie paczki) wina i ze tak wlasciwie to nie mialam powodow do zlego humoru ... ale niestety... nie umiem sie przebic. Taka juz jestem. Nie czuje sie dobrze w roli napraszjacego sie luzaka... wiec poprotu sune za wami jak cien. Nie upomonam sie o swoje... bo sie.............................boje? Sama nie wiem. Wiem jedno... Olewanie mnie BAAAADZO MNIE WKURZA! A ze moj glos malo warty to dopiero jak sie WKURZE to wszyscy robicie takie fajne minki i zaczynacie dzialac i w celu uspokojenia "WKUTEJ MARY" zaczynacie mnie w koncu sluchac obawie przed wybuchem. A ze cierpliwa nie jestem choc raz w tygodniu mnie sluchcie:P. A to juz sukces:) ha. Musze czesciej sie wkurzac:]... No nic. Mam nadzieje ze chociarz NATURA i GORY mnie uspokoja. A o kamieniu ..... zapomne... chociarz... mam niezmnierna ochote sie o to pobic. PA! udanych wakacji:)
myszoskoczka : :
lip 03 2004 nie umiem byc z siebie zadowolona choc wiem...
Komentarze: 10
Ja sie martwie sie tym ze jestem w XI LO, ale tym ze nikt nie moze mi tego gratulowac. Ze gdy dowiedzialam sie iz jestem w tej szkole nie moglam wrocic do domu z wrzaskiem: -JEEEEESTEEEEEM W JESTEEEEENAAAAASTCEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Bo zrobilabym tak gdyby to byla szkola pierwszego wyboru... ale nie byla... byla drugiego. Poza tym dostanie sie do tej szkoly bylo normalne, bylo czyms tak zwyczajnym i bezpluciowym jak znalezienie grosza na ulicy. Niby przynosi szczescie, a jednak czlowiek sie z tego nie cieszy. Pewnie nie mowilam o tym ale na dostaniu sie do 4-ki bardzo mi zalezalo. Chodzilo mi o satysfakcje, ze tez mnie na to stac, ze ja nie jestem gorsza, ze tez potrafie... a jednak nie potrafilam. Wiem ze XI LO jest dobra szkola... moze nie bardzo dobra jak IV LO ale dobra. Znam wielu ucziow i absolwentow tej szkoly - wszyscy mowia tylko optymistyczne opinie na temat tej szkoly, a prawde mowiac na chodzeniu do IV czy do XI tak samo mi zalezalo... ale tu chodzilo o bycie tym lepszym. Chodz raz w zyciu chcialam byc lepsza... czuc ze na te wszystkie gratulacje zasuguje. A teraz? Tak sie nie czuje. Poprostu kamien spadl mi z serca ze mam to juz za soba i ze nie jetem skazana na XXVI... i niby powinnam byc szczesliwa... jestem tylko uspokojona, troche zadowolona..... jednak nie jetem tym kims, kto osiagnal to... co chcial. Poprostu sie na sobie samej zawoadlam... nie tym ze bede chodzic do XI ...ale tym ze nie umiem sie z tego cieszyc...
myszoskoczka : :